Archipelag Sztokholmski
115 km
( średnia prędkość -5,3 km/h)
Data wyprawy:
29.04.2007- 04.05.2007
Cel: Zapoznanie się z Arch. Sztokholmskim
w okresie wczesnowiosennym, orientacja w terenie na
podstawie mapy i GPS-u.
Trasa: Nynäshamn- Sztokholm
Dzień 1: Nynäshamn- w. Mällsten- (S) w. Nattarö
13 km
Dzień 2: (S) w. Nattarö- Stora Bern- (S)
w. Utö- (S) w. Langskar. 23 km
Dzień 3: (S) w. Langskar- (NE) w. Utö- (E)
w. Bark-(W) w.Ornö (Näsudden)-(NE) w. St. Langholmen-
Dalarö skans- (N) w. Faglarö (Mörholmen). 30 km
Dzień 4: (N) w. Faglarö (Mörholmen)-(SW)
w. Aspön- Dalarö- (NW) Vadviken 8 km
Dzień 5: (NW) Vadviken- (W) w.Härsö- (W)
w Agno- (N) w. Älgö- Boo-Sztokholm. 42 km
Uczestnicy:
Małgosia L., Kaziu P., Jurek S, Jarek M (Tygrysek),
Marek Cz.
Dzień pierwszy - Ruszyliśmy na morze
bezpośrednio spod bazy promowej w Nynäshamn.
Słoneczna pogoda i ciepły łagodny wietrzyk uśpił czujność
części osób, które niedostosowały strojów do warunków
morskich.
Skierowaliśmy się w kierunku otwartego morza, płynąc
wzdłuż południowych brzegów wysp na wschód. Temperatura
powietrza gwałtownie zaczęła spadać, jeszcze parę
chwil temu było 18 st C , po 40 minutach płynięcia
raptem zostało 6 st C . Wiatr płn- wsch wzmagał się
do 5-7 m/s.
Dzień drugi
- Przywitała nas słoneczna ale bardzo wietrzna pogoda
, niestety wiatr mieliśmy cały czas od frontu. Temperatura
otoczenia 4-5 st C, temp wody 4,2 st. C, wiatr płn-
wsch 6-8 m/s. Czapki, rękawiczki w takich warunkach
były nieodzowne , bez tej ochrony nie można było pływać.
Tygrysek ratuje "łapawicami" rece naszej
Małgosi. Jurek prze do przodu niepomny wiatru i przejmującego
zimna.
Wspaniałe widoki rekompensowały trudy wiosłowania,
O tej porze roku nie spotyka się na morzu zbyt wielu
żeglarzy i zupełnie kajakarzy .
Byliśmy zdani całkowicie na siebie - prowiant i wodę
na cały okres wyprawy woziliśmy w kajakach, byliśmy
samowystarczalni. W tym dniu płynęliśmy z średnia
prędkością 2,5-3,2 km/h. Po siedmiu godzinach wioslowania
pod wiatr z utęsknieniem szukaliśmy dogodnego miejsca
na biwak . A tu jak na złość płyniemy przez tereny
wojskowe..., których nikt nie pilnuje . Biwak był
przedni , ognisko cudownie rozgrzewało nasze wyziębione
i zmęczone ciała.
Dzień trzeci
- Skierowaliśmy się na północ na tzw. Szkiery Wewnętrzne,
im dalej od otwartego morza tym cieplej, słaby wiatr
pozwolił na zwiększenie tempa płynięcia . Okolice
dalej bezludne, gdzieniegdzie na wyspach i wysepkach
charakterystyczne domki zamknięte na głucho. Gdy już
pod koniec dnia szukamy dogodnego miejsca na biwak,
w oddali na tle zachodzącego słońca majaczy na wyspie
zarys budowli warownej - to Dalarö skans. Oczywiście
robimy dodatkowe kilometry żeby zwiedzić kamienną
warownie z 1854 roku, która okazuje się być doskonałym
punktem widokowym na najbliższą okolice .
Biwak nad malownicza zatoka i obowiązkowe ognisko
wieńczy kolejny dzień naszej wyprawy. Dzisiaj przy
wydatnej pomocy Małgosi przygotowuje dla wszystkich
obiado-kolacje: krem z borowików, gulasz po węgiersku
z makaronem i ananasy z puszki w syropie.
Dzień czwarty
- Poranek przywitał nas porywistym wiatrem, godzina
9,30 jesteśmy już na wodzie. Planuje dzisiaj dopłyniecie
do Sztokholmu to "tylko" 50km. Lecz marnie
to widzę wiatr w porywach osiąga 17 m/s , prędkość
spada do 2 km /h. W grupie nastroje bojowe lecz ja
mam na uwadze bezpieczeństwo, woda ma tylko 5 st C.
Gdy wiatr się jeszcze nasilił postanowiliśmy przeczekać...
i tak czekaliśmy do ranka dnia następnego .
Dzień piąty -
Pobudka o 6 rano , bezwietrznie , słoneczko wzeszło
nad horyzont, jest piknie tylko cokolwiek wcześnie
!!!
Jutro mamy prom, wiec musimy dzisiaj dopłynąć do Sztokholmu.
Wiatry nam sprzyjają , płyniemy średnio 7,5 km/h.
Po drodze mijamy potężne promy Viking Line , które
płyna z Sztokholmu do Marienhamn na Alandach. Późnym
popołudniem rozpoznajemy z Tygryskiem znajome budowle-
Muzeum Narodowe i Vasa Muzeum, to już Sztokholmi Wenecja
Północy. W Sztokholmie czeka nasz kolega klubowy na
stale mieszkający w Szwecji Grzesiu . Dzieki jego
pomocy transportujemy kajaki do Nynäshamn . W nocy
rozbijamy namioty nad brzegiem zatoki prawie w centrum
miasteczka nieopodal bazy promowej. Mieszkańcy się
nie dziwią takie jest prawo "wolnego człowieka".
Jeszcze wieczorem Kaziu i Tygrysek odgrażają się ze
z samego rana będą pływali , jestem cokolwiek sceptyczny
.
Dzień szósty
- Słodkie lenistwo, godzina 10,00 nikt się nie spieszy
i nie plywa... Powoli zwijamy biwak by na 14 zdążyć
do bazy promowej . Jeszcze Jurek na pożegnanie przygotowuje
wykwintny obiad z przystawkami i jazda na prom . Cywilizacja,
awaria komputerów i na odprawę czekamy ponad 2 godziny.
Wreszcie jesteśmy na promie , długo okupujemy prysznice.
Zapomniałem napisać ze przez te 5 dni rzadko mieliśmy
sposobność umycia się.
Wyprawa z założenia non-profi
została zorganizowana w ramach planów Fundacji Promocji
KiM.
Koszty na uczestnika: przejazd promem (tam i z powrotem)
, kabiny klasa turystyczna, ubezpieczenie wyniosły
380 zł .
4 kajaki, 5 osób z bagażami przewieźliśmy na Oplu
Astra kombi.
Marek Czaczka
|