
Z przystani WTW wystartowaliśmy skoro
świt czyli o 11:00. Przed nami był dobrze nam znany 41 kilometrowy
odcinek Królowej Rzek. Listopadowa pogodna sprzyjała kajakarzom
gdyż było ciepło i bezwietrznie.
|

Początek trasy wiódł pod mostami
Warszawy, które z żabiej perspektywy wyglądają interesująco.
|

Na wysokości byłego Klubu Sportowego "Spójnia"
mogliśmy trochę poćwiczyć promowanie.
|

Następnie Wisła całkowicie
się uspokoiła. Takie warunki żeglugi panowały już do końca
spływu.
|

Jeszcze nigdy nie kajakowaliśmy po
Wiśle, która miała tak niski poziom wody.
|

Nawet nie podejrzewaliśmy, że plaże
wiślane usiane są taką ilością kamieni.
|

|

Mogliśmy jeszcze podziwiać kolory odchodzącej jesieni.
|

Czasami nurt rzeki był niewyczuwalny i mieliśmy wrażenie,
że płyniemy po jeziorze. Niebawem zatrzymaliśmy się na jednej
z wysp i zrobiliśmy małe grillowanie.
|

Mgła, która spowiła rzekę, szybko zapadający zmierzch i
księżyc, który oświetlił nam ostatni etap wyprawy sprawiły,
że kolejny raz byliśmy pod wrażeniem piękna Wisły. Do pełni
szczęścia brakuje nam tylko likwidacji "warszawskiego
aromatyzera" - bielańskiego kolektora ścieków : ) .
|