BugoNarew
08 .10.2005 r.

W ostatnią letnią sobotę października zaplanowaliśmy spływ Wisłą z Warszawy do Modlina, aby pofotografować ptactwo na Wyspach Łomiankowskich, grupujące się tam przed jesiennymi odlotami. Ale Michał, jak to zwykł czynić, w drodze na start zaproponował modyfikację naszych planów.
W efekcie popłynęliśmy do Modlina, ale z Nieporętu przez Zalew Zegrzyński i BugoNarew.
Na Zalewie Zegrzyńskim przywitała nas słoneczna i bezchmurna pogoda. Na wodzie, korzystając z leciutkiej bryzy, grupka dzieci krążyła Cadetami wokół bojki, trenując zwroty po okiem instruktorów. Od strony Zegrza, gdzie prawdopodobnie wiało trochę mocniej, zgrupowały się większe jednostki żaglowe, każda z kompletem załogi na pokładzie. Nowy most w Zegrzu przyciągnął nasz wzrok nalepionymi sylwetkami drapieżnych ptaków na szybach osłonowych. Najwyraźniej od czasu budowy Mostu Siekierkowskiego, zasadą stały się konsultacje u specjalistów od ekologii.
Za mostem, na wschodniej skarpie przywitał nas długi, zielony dywan, upstrzony plamami całej palety odcieni żółci, czerwieni i brązu. Gdzieniegdzie na drugim planie, dyskretnie przebłyskiwały brązowe, szczyty domków ukrytych na górze skarpy, dowodząc wysokiej wrażliwości mieszkańców na kolorystyczną harmonię. Nawet łódki nielicznych wędkarzy podporządkowały się panującym wymogom estetyki.
Naprzeciwko ujęcia Wodociągu Północnego, zwróciło naszą uwagę umocnienie z pomostem. Na przedpolu ośrodka szkoleniowego, ukryta była prawdziwa piaszczysta plaża, z nienagannie wyrównaną powierzchną. Tylko grupka wędkujących emerytów, zbyt naturalna i malownicza, nie pasowała jakoś do tego piasku ogrodzonego betonem.
Podobnie nie pasował przylegający port, wyposażony w rozległy bunkier z częścią mieszkalną zawieszoną nad wodą zalewu, nie mówiąc już o bałaganie, pretendującym do miana przystani żeglarskiej.
Na szczęście, dalszy ciąg drzewiastego dywanu, oderwał naszą uwagę od tej dysharmonii.
Zaporę elektrowni w Dębem obnieśliśmy przykładnie po pasach drogowych, zaś na dole zrobiliśmy popas.
Od razu zwróciliśmy uwagę tubylca, który przestrzegał nas przed skakaniem przez próg, cytując ile to osób utonęło przy próbie spłynięcia. My jednak zawierzyliśmy naszym Calabriom i na dole przywitała nas gromada wędkarzy korzystających, jak i my, z ostatniego ciepłego weekendu.
Na brzegu, co kilka metrów stał ktoś z wędka, nie mówiąc o łódkach, cumujących tuz pod progiem. Muszę przyznać, że w technologii wędkarskiej nastąpił duży postęp. Spławiki wędek pływały dobre kilkadziesiąt metrów od brzegu. W tym roku dało się jeszcze spłynąć środkiem, pomiędzy spławikami. Ale czy uda się to w przyszłym roku, nie jestem pewien. Poniżej gromady ptaków wodnych konkurujących z wędkarzami o łupy. Wyróżniały się kormorany i czaple, stojące bez ruchu na kamieniach i pniach leżących w nurcie rzeki.
Po dwóch kilometrach, obraz otoczenia wrócił do normy. Rozkoszując się widokiem kolorowych domków schowanych między drzewami, leniuchowaliśmy pod pozorem fotografowania tych sielskich obrazków.
W międzyczasie opowiedziałem Michałowi przygodę, jaka nas spotkała podczas pływania tą trasą w sztormową pogodę w sierpniu 2003.
Za Czarnowem skończył się las, rzeka się rozlała i pojawiły się większe grupy wędkarzy oraz gromady ptactwa. I tak aż do Nowego Dworu. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze u ujścia Wkry, gdzie minęli nas pierwsi, tego dnia, kajakarze. W Nowym Dworze renowacja wału w rejonie portu i port pełen łódek, dowodzących popularności wędkarstwa w tym regionie. Spływ kończymy na przystani przed Twierdzą Modlin.
Przed odjazdem, krótka rozmowa z trójką mijanych wcześniej kajakarzy. Sadząc po sprzęcie, byli sportowcy. Po krótkiej licytacji, kto częściej pływa, dogadaliśmy się, że z dziesięć lat temu, pływali razem z Kazikiem.
Muszę przyznać, że wdzięczny jestem Michałowi za zaproponowanie zmiany. BugoNarew jest naprawdę urocza o tej porze roku. I ta pogoda.

Letman