Wieprza z Pokrzywną, Grabowa oraz Chociel z Radwią, czyli letnie ostatki Grupy Kazik i My.
10.09.2004 r.
12.09.2004 r.

 

Od pewnego czasu planowaliśmy w Grupie eksplorację mniej uczęszczanych rzek Pomorza i ostatecznie postanowiliśmy pojechać w rejon Wysoczyzny Polanowskiej.
Bazę założyliśmy w Siedlisku pod Muszką w Wielinie, gdzie dostaliśmy do dyspozycji Domek Myśliwski, zapewniający nam pełną autonomię. Na miejscu w Wielinie zjawiliśmy się późnym wieczorem w ubiegły czwartek, w podstawowym składzie Grupy, czyli Kazik, Leszek i ja (3 x Diablo) oraz Marcin (Chopper).

W piątek zdecydowaliśmy spłynąć Pokrzywną i Wieprzą. Po śniadaniu przygotowanym punktualnie na godzinę siódmą rozstawiliśmy samochody i wystartowaliśmy z Bąkowa. Pokrzywna, rzeczka o szerokości 6 - 8 metrów, zaskoczyła nas prędkością swojego nurtu. Łagodnie meandrując wpłynęła w świerkowy las, gdzie pojawiło się sporo przeszkód (U2) wymagających uwagi w trakcie płynięcia. Po dopłynięciu do Wieprzy, która okazałą się być rzeką mniejszą od Pokrzywnej, zostaliśmy na chwilę uśpieni spokojniejszym nurtem i wyprostowanym korytem rzeki. Szybko okazało się, że spokój był chwilowy, bo Wieprza gwałtownie przyspieszyła w przełomie.
W korycie napotkaliśmy trochę przeszkód: krzaków, mostków i drzew powalonych w nurcie (U2).
Później rzeka zwolniła w rejonie dwóch elektrowni wodnych koło Biesowic. Następna elektrownia w Kępicach, najmniej przyjaznej kajakarzom gminie, w której teren koło elektrowni dokładnie zagrodzono, aby maksymalnie utrudnić przenoszenie kajaków. Zresztą rzeka podziela naszą opinię, bo gwałtownie przyspiesza nurt, aby jak najszybciej opuścić tę niegościnną miejscowość. Przed Korzybiem rzeka mocno meandruje. Spływ kończymy za Korzybiem, przy moście do Łętowa. Przepłynęliśmy krótkimi kajakami 38 km, niezła rozgrzewka przed Grabową.
Wieczorem dojeżdża Wojtek (Olimp Lettmanna).

W sobotę rano śniadanie o siódmej i decyzja - płyniemy Grabową z Polanowa do Nowego Żytnika, według szacunków dystans liczy 25 km. Na starcie dołączają do nas Jolka i Grzegorz (2 x Diablo), którzy przyjechali z Gdańska, wyłącznie na Grabową.
Startujemy spod mostu drogowego. Woda bystra, witają nas dwie rury tuż na nurtem, za chwilę jest przenoska koło młyna. Woda bardzo zimna. Za młynem wpływamy w przepiękny, zadrzewiony jar przypominający górską rzekę o wyraźnym spadku i średniej uciążliwości (U3). W ramach treningu przed spływem na Raduni, Kazik ucieka do przodu, ale i cała grupa rozciąga się, bo wygodniej jest przeskakiwać zwałki pojedyńczo. Jak później oceniliśmy, był to najbardziej malowniczy odcinek sobotniego spływu. Obok pstrągarni w Buszynie przymusowa przenoska. Panowie pracujący na terenie pstrągarni informują nas, że jesteśmy pierwszą tegoroczną grupą kajakową na tym odcinku rzeki. Informuje także, że woda w Grabowej ma praktycznie taką samą głębokość przez cały rok, zaś woda śniegowa spływa praktycznie w ciągu dwóch dni.
Poniżej, dwieście metrów za mostem, grupa zwałek o zdecydowanie większej uciążliwości, skumulowanych na odcinku dwóch kilometrów, w tym największa zwałka na trasie. Wszyscy, z wyjątkiem Grzegorza, wysiadają na niej z kajaka, natomiast Grzesiek jakoś przeciska się w swoim Diablo pod spodem zawaliska. Później przeszkody już znacznie rzadsze. Po pięciu kilometrach, poniżej jazu odprowadzającego wodę do stawów rybnych, najtrudniejszy odcinek rzeki (U5) , długi na dwa kilometry. Duża ilość przeszkód i niski stan wody powodują, że płynie się ciężko, choć ślady roślin wodnych na piasku wskazują, że czasami cała woda jest puszczana bezpośrednio do koryta rzeki, co podwyższa jej poziom o 20 - 30 cm. Poniżej upustu ze stawów chwila odpoczynku. Otaczający las zmienia swój charakter z mieszanego na podmokły olchowy. Dopływamy do następnego spiętrzenia obok kolejnej pstrągarni, wykonanego z worków z piaskiem. Można zsunąć się po workach lub zeskoczyć ze skarpy po prawej stronie rzeki. W kolejnym odcinku Grabowej napotykamy na duże ilości gałęzi wymuszających manewrowanie kajakiem. Pojawienie się dorodnych świerków i sosen sygnalizuje, że do Nowego Żytnika pozostało już tylko około 20 minut płynięcia.
Na mecie z satysfakcją podsumowujemy, że zespól nas osiągnął wysoką sprawność, bo pokonał całą trasę w czasie 6 godzin (Kazik 4 godziny 40 minut). Górą Diablo - 5 sztuk na 7 uczestników.
Warto podkreślić, że osoby wybierające się na ten odcinek winny dysponować kajakami jednoosobowymi, najlepiej polietylenowymi. Powinny także posiadać podstawowe umiejętności górskie oraz zaawansowane umiejętności pokonywania zwałek.
W klasyfikacji rzek zwałkowych, według zgodnej oceny Grupy Kazik i My, Grabowa została umieszczona na drugim miejscu, tuż po rzece Sopot.

Na niedzielę zostawiliśmy sobie rodzynek - Chociel. Czyż można było potraktować ją inaczej po przeczytaniu w przewodniku Z. Wrześniowskiego i M. Sperskiego:
"Rz. Chociel (dł. 25 km, średni spadek 4 promile). W dolnym biegu przecina duże obszary leśne. Przez kajakowców nie jest odwiedzana z powodu niezwykłej uciążliwości".
Czyż może być lepsza rekomendacja?
Na Chocieli kajaki wodujemy w miejscowości Ubierze, tuż za elektrownia wodną (bardzo ładny nowoczesna rezydencja kryta słomą). Rzeka płynie w zalesionym parowie. Wąska, kręta, bystra, miejscami o uciążliwości U4.
Środkowa część łatwiejsza. Za mostem w Kępnie bystrza i utrudnienia w postaci zwalonych drzew. U4.
W ciągu niecałych dwóch godzin pokonujemy 6 km odcinek Chocieli i wpływamy do Radwi.
Radew jest znacznie szersza, dostępna dla kajaków dwuosobowych. Wysokie, często podcięte przez wodę brzegi ze zwalonymi drzewami, których również nie brakuje w rzece. Na jedenastokilometrowym odcinku do Mostowa Radew ma zróżnicowany charakter. Wspólnie, w piątkę, zachwycamy się jej urokliwością na tym ostatnim etapie naszej wycieczki.
Na wiosnę przyjedziemy znów na Pomorze.

Lettmann