A na Wiśle spokojnie

Po odwiedzeniu cmentarza, pozwoliłem sobie wypłynąć kajakiem w górę Wisły.
Solo oczywiście, żeby nie trzeba było zabierać IRRa.
Przy wyjściu z Kanałku Czerniakowskiego, zamiast gromady wędkarzy, przywitało mnie stadko kaczek.
Na Wiśle sennie, na statku - restauracji Maristo zapalone tylko jedno światło, nie widać żadnej głowy nad stolikami. Powierzchnia wody prawie gładka, nietypowa jak na tę porę roku.
Do atmosfery dnia dostroiło się niebo, niby zachmurzone, gotowe za chwilę pokropić, ale jednak uznające powagę dnia i odczekujące aż wszyscy ludzie powrócą do domów.
Sielski nastrój przerywa odgłos silnika policyjnego helikoptera, który wykonuje wahadło z drogi wyjazdowej na Gdańsk do wylotu na Siedlce. Za chwilę, z Trasy Łazienkowskiej wtóruje mu syrena pogotowia ratunkowego.
Po obu stronach rzeki naliczyłem w sumie czterech wędkarzy i jednego spacerowicza, oczywiście z komórką przy uchu.
Uśpiona pogłębiarka i "Chude Wojtki" przycumowane do wybrzeża wodociągów miejskich, natomiast w "Grubej Kaśce widoczna oświetlona głowa samotnego dyżurnego.
Powyżej Kaśki nurt rzeki przesuwa się do strony Saskiej Kępy i aż do Mostu Siekierkowskiego, towarzyszy mi szum samochodów jadących Wałem Miedzeszyńskim. Powyżej Trasy Siekierkowskiej jest pusto. Nie ma tam, zazwyczaj zakotwiczonych między nurtem i łachą, wędkarskich motorówek z pobliskiego portu.
Na płyciźnie łachy jest tylko samotny, młody łabędź, który na widok niepożądanego towarzystwa, odlatuje w poszukiwaniu spokojnego miejsca.
Jedyna napotkana motorówka przycupnęła pod betonowym umocnieniem brzegu, sprawiając wrażenie zażenowanej wyjściem na wodę w takim dniu.
Z przodu linia wysokiego napięcia, tzw. druty, czyli miejsce, do którego pływają w trakcie treningów, wioślarze i kajakarze z WTW.
Z prawej, na pierwszy plan wychodzą kominy Elektrociepłowni Siekierki. Przypominają mi jedno ze zdjęć Jeziorka Wilanowskiego, zrobionych przez Dina, w trakcie wytyczania szlaku kajakowego w Warszawie. Joanna i Dino zrobili wtedy blisko czterdzieści, naprawdę fajnych zdjęć, muszę ich namówić do przygotowania reportażu o tym spływie dla magazynu Wiosło.
Tuż przed drutami, na piaszczystej wyspie, stadko nieruchomych, jakby uśpionych czapli.
Przy wylocie kanału z Elektrociepłowni i po drugiej stronie rzeki, jak zawsze, spora grupa wędkarzy.
Z przodu, od strony Zawad, zbliża się motolotnia. Kiedy jest już blisko, stwierdzam, że hałasuje prawie jak motorówka.
Znowu spokój, pojawiają się klucze odlatujących ptaków. Przypominam sobie jak rok temu, płynąc z Marcinem obok Wysp Łomiankowskich, podziwialiśmy duże grupy ptaków formujących szyki do odlotu do ciepłych krajów.
Zapalone światło samochodu na wale, przywołuje mnie do porządku, trzeba wracać, aby zdążyć przed zmrokiem na Cypel Czerniakowski.
Po drodze stwierdzam, że wędkarze to wytrwały naród, nikogo nie brakuje na brzegu. Kolorytu biwakom dodają niewielkie ogniska, rozpalone przez niektórych z nich.
Przed Kaśką pojawiają się olbrzymie stada wron przelatujących z brzegu na brzeg. Poniżej, dla odmiany, kilkaset mew obsiadło instalacje pogłębiarki.
Jeszcze tylko ryk syreny pogotowia, warkot śmigłowca i w zapadającym zmierzchu wpływam do portu.

Marek