Czarna Markowska, czyli zwałkowy szlak w Warszawie
22.01.2005 r.
Początkowo mieliśmy pływać w niedzielę. Ale, to wyskoczyły ważne imieniny,
to wyjście do teatru, to konieczność powrotu do domu o godzinie 15-tej
i trzeba było podjąć męską decyzję, gdzie i kiedy.
Biorąc pod uwagę prognozy meteorologiczne, lepszym dniem była sobota.
Natomiast te rozliczne plany sugerowały, że spływ powinien odbyć się blisko
Warszawy. W sytuacji, kiedy zaczął topnieć śnieg, wybór mógł być tylko
jeden - Czarna Markowska.
Na Czarną Markowską >zachorowaliśmy<, oczywiście przez Kazika, który
wybrał się na nią w maju 2004.
Trochę płynął, trochę, jak to określił ostatnio Dominik Latusek, trzymał
się kajaka, ale efekt relacji był niezwykle skuteczny - wszyscy chcieliśmy
przepłynąć odcinkiem Czarnej, prowadzącym przez Lasy Dwernickie. Warunek
był jeden, wystarczająca ilość wody w rzece.
Ostatni tydzień, w końcu stworzył nam taką nadzieję i wybór nie mógł
być inny.
Wojtek >Szyper< jak tylko usłyszał, że chcemy płynąć w jego sąsiedztwie,
zapomniał, że jako Seniorowi grupy nie wypada wyrywać się pierwszemu do
roboty, i nie skończył jeszcze rozmowy, a już wsiadał do samochodu, żeby
sprawdzić faktyczny poziom wody w Czarnej Markowskiej. Na starcie stawiła
się piątka kajakarzy: Kazik, Marcin, Wojtek Szyper, Wojtek z WTW i ja.
Na miejscu, zamiast zapowiadanych w telewizji opadów śniegu, przywitało
nas słońce. Obok stacji benzynowej przy ulicy Majora Billa w Markach,
Czarna była w połowie pokryta lodem. Wystartowaliśmy w kanale trzymetrowej
szerokości, który szybko przeistoczyła się w mocno meandrującą rzeczkę
z zauważalną ilością utrudnień w dość szybkim nurcie. Trzech fotografików,
zmotywowanych potrzebą zapewnienia atrakcyjnej dokumentacji mechanicznej
naszej stronie internetowej, rozpoczęło intensywną pracę. Po kilkunastu
minutach dopływamy do zabudowań Czarnej Strugi i zaciekawiony mieszkaniec
nadrzecznej posesji informuje nas, że jesteśmy pierwszymi kajakarzami,
których on widzi na tej rzece.Po dotarciu do Puszczy Słupeckiej, Czarna
zdecydowanie poszerza swe koryto, ale i zaczyna być bardziej wymagającą
dla kajakarzy. Początkowo zwalone drzewa, dość łatwe do pokonania, czy
to dołem, czy to górą, Z czasem pojawiają się prawdziwe zwałki wymagające
sporego wysiłku do pokonania, a nawet pomocy kolegów. Rzeka zmienia swój
charakter. Odcinki zwałkowe poprzedzielane są 300 - 400 metrowymi prostymi
alejami ograniczonymi korzeniami nadbrzeżnych rzek. Płoszymy wydrę.
Upajamy się urodą tego odcinka Czarnej. Aparaty fotograficzne w ciągłym
ruchu. Ja sam zrobiłem tego dnia 50 zdjęć.
Marcin, któremu bardzo zależy na sensownym wypełnieniu odcinka porad naszej
strony, w pewnym momencie zarządza postój i sesję fotograficzną.
Tym razem uwieczniane są rękawice zimowe używane przez naszą grupę.
Kilkaset metrów dalej docieramy do mostu w Izabelinie, gdzie Czarna wpływa
w łąki i jest już kanałem płynącym długimi prostymi odcinkami,
ograniczonymi wałami powodziowymi. Spływ kończymy przy moście w Aleksandrowie.
Wliczając sesje fotograficzne, wycieczka zajęła
nam 3 godziny i 10 minut. Żegnało nas słońce, które przewidzieli jedynie
meteorolodzy serwisów internetowych.
Lettmann
|
|